„Polska myśl szkoleniowa” Michał zachodny

&

Pracuję w piłce nożnej 14 lat. Czy to dużo? Nie. Od 10 lat żyję w Wielkiej Brytanii, gdzie piłka nożna się urodziła i gdzie ten sport jest najwyższą możliwą pasją, zaraz po herbacie z mlekiem. Religią jest we Włoszech, a w Grecji obłędem. Czy to mi daje prawo komentowania polskiego futbolu? Nie czuję się na tyle doświadczony, by móc go oceniać. Czy to uprawnia mnie do własnej, empirycznej opinii na podstawie polsko-angielskiego doświadczenia? Zdecydowanie tak. W Polsce nie przedłużono ze mną umowy, tej śmieciowej, na zlecenie. Zawsze jakaś to forma umowy… To może zdarzyć się każdemu młodemu trenerowi. Teraz to rozumiem. Koniec kontraktu to część życia trenera, zresztą zawodnika także. Co mnie wtedy zirytowało, to sposób i okoliczności, w jakich zostałem zwolniony. Kultura i etykieta zachowania osób, wtedy odpowiedzialnych za szkolenie i wychowanie, do dziś powoduje niesmak. Może to się kiedyś zmieni? Jestem niepoprawnym optymistą, więc wierzę, że tak. Jednak czas z “Polską myślą szkoleniową” nadaje zupełnie innej narracji mojemu optymizmowi. Niewiele zmieniło się przez ostatnie sto lat, dlaczego ma się zmienić dziś, czy nawet za dekadę?

Doskonale wiemy, że temat polskiej piłki to temat-rzeka. Michał Zachodny skupił się wyłącznie na ostatecznym fragmencie – ujściu. Zainwestował ostatnie 3 lata w swoim napiętym grafiku na zebranie, ułożenie i spisanie tego długiego tekstu. Pisał między nagrywaniem podcastów, komentowaniem meczów i analizowaniem gry przeciwników kadr U19 i U20. Skupił się na najważniejszej drużynie w kraju – reprezentacji narodowej i klubach eksportowych. Nie pominął trenerów z importu, którzy mieli wpływ na kiełkujący futbol w Polsce. Oczywiście mogliśmy mieć tylko tych, na których było nas ówcześnie stać. A to, że nie płacimy trenerom to też swego rodzaju ponadczasowy zwyczaj. Najważniejszym elementem rzetelności tej pracy są opisane fakty podparte wypowiedziami samych zainteresowanych. Nie wyczuwam tu nadmiaru emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i frustracji, rozczarowania, zrezygnowania. To druk napisany z tylnego rzędu ławki rezerwowych. Obiektywne spojrzenie człowieka na przeszłość dalszą i bliższą, który w polskiej piłce pracował na różnych stanowiskach i dodatkowo ma okazję podróżować po piłkarskiej Europie. Jednym słowem, podobnie do mnie, ma skalę porównawczą.

„Wasi chłopcy mają dużo serca i ambicji, nie brak im zapału, ale z opanowaniem arkanów technicznych jest źle, a z taktyką nie lepiej. Zresztą jedno wiąże się z drugim” – towypowiedz z 1948 Gusztaba Sebesa. „Ubolewał, że porażka z Hiszpanią w 1959 roku nie otworzyła Polakom oczu i „Dalej tkwiliśmy przy starym””. Założę się, że pamiętacie pewne 6:0 za kadencji Franciszka Smudy. Dość aktualne zdania jak na XXI wiek prawda? A przecież wypowiedziane dobre 60 lat temu. To, że Orwell będzie aktualny zawsze, to wie każdy, ale ze piłkarskie wypowiedzi sprzed 60-70 lat dalej będą nam wygrywać tę samą melodię? Smutne i niewiarygodne. Jakby ktoś użył mostu Einsteina-Rosena i przeniósł polską piłkę w czasy teraźniejsze, pomijając 70-letnią szansę na rozwój. Rację miał Paweł Zarzeczny na łamach „Piłki Nożnej”. „Potrzebna jest zmiana ludzi i zmiana filozofii, potrzebna jednak w pierwszym rzędzie, choć odrobina pokory. Na razie drużyna, polscy trenerzy i polscy działacze są mistrzami tylko w jednej dziedzinie: usprawiedliwień. My nie mamy ochoty już tego słuchać, a część kibiców nie ma ochoty i na to patrzeć

Książka mocno prawi o piłkarskich wydarzeniach, pewnych pojedynczych zrywach, wyjątkowych turniejach i sromotnych porażkach. Dla mnie ta książka dobrze rysuje nasz narodowy charakter. Doszukuję się tu mocnego obrazu naszej narodowej pesymistycznej i defensywnej natury. Nie oszukujmy się, historia nas nie rozpieszczała, ale nie możemy ciągle odgrywać roli młodego Wertera. Osobiście mam dość użalania się i tego wrodzonego dążenia do męczennictwa na wielu płaszczyznach życia. Jesteśmy fantastycznym narodem, społeczeństwem, ale wyłącznie wtedy, kiedy trzeba bronić naszych „osobistych Częstochów”. Tylko wtedy pokazujemy pazur. Jak trzeba walczyć na śmierć i życie. Rozbiory, okupacja, żelazna kurtyna – wtedy mamy odwagę, by być najsilniejszymi na świecie. Wtedy, gdy nie ma już nic do stracenia. A na co dzień? Syndrom dorosłego dziecka alkoholika. Pozostałości historyczne spadły na nasze młode pokolenie i ciężko nam z tego wyjść. Ta skromność połączona ze strachem. Ciągle życie pod kloszem ocen i robienia celów dla kogoś.

Nie ma tu miejsca na kreatywność, nie ma miejsca na wolność. Umiesz wymienić pięciu najbardziej kreatywnych polskich piłkarzy? I to takich, którzy grają dziś na europejskim poziomie? Bo ja nie. Powiesz mi, że geografia, że klimat, że pieniądze. Ukraina jest młodsza, a ma fantastycznych piłkarzy wszędzie i gra regularnie w Lidze Mistrzów. Trenerzy używają słowa pokora, ale czasami myślę, że mylą to ze zbytnią skromnością i strachem przed wychylaniem się za bardzo do przodu.

Na niektóre specjalizacje medyczne też są dostępne dwa-trzy miejsca na kilka lat dla zdolnych studentów. Dlaczego? Bo tak kontroluje się monopol zarabiania pieniędzy i rosnącą konkurencję. Dla polskich trenerów ze stażów, na które i tak mało jeżdżą, najważniejszy jest papier z pieczątką klubu. Że się staż odbyło. STAŻU TRZEBA DOŚWIADCZYĆ. Komunizm zabijał twórczość, liczyły się plany i posłuszeństwo. Osobiście mam dość wspominania Wembley i medali olimpijskich z lat 80. W moich słowach nie ma braku szacunku czy dezaprobaty, ale te wspomnienia należą do każdego uczestnika tych wiekopomnych wydarzeń. To nie są moje wspomnienia ani młodych zawodników i trenerów. Czas odciąć tę historyczną pępowinę.

Mamy fantastyczne osiągnięcia w wielu dziedzinach życia i założę się, że żadna z tych osób nie użyje zwrotów: „bałem się, co inni pomyślą”, „Nie wiedziałem, czy dam radę”. Wojciech Szczęsny wszedł do Arsenalu i powiedział Lehmannowi, że będzie numerem jeden. W Polsce za takie zachowanie zostałby zjedzony i spalony na drużynowym stosie. Nazwij to buńczucznością. Ja to nazwę nieposkromioną odwagą. Mnie też mówili, że mi się nie uda. Nie mówię, że już mi się udało, ale wiem, że jestem na dobrej drodze do fajnych rzeczy. Kiedyś Milan był moim niebiańskim marzeniem. Teraz jest realnym celem. W Polsce mi kazali być pokornym, chociaż nie wiem, czy to mieli na myśli. Za to wiem, czym szkodzi polska myśl szkoleniowa. Myśl tego trenera 9-latkow, który krzyczy do dzieci: – „Powrót do ustawienia”, „I teraz wszyscy pressing”.

Ta książka jest ważną lekturą dla każdej osoby otwartej na ukrytą krytykę. Fakty, wypowiedzi uświadomią Ci, że coś jednak nie jest tak jak być powinno. Chyba, że pasuje nam zbiorczo samozadowolenie przy okazji jednego meczu lub jednego wyjątkowego piłkarza. Niech to będzie kij w mrowisko – jeśli nie ta książka, to chociaż moja emocjonalna recenzja. Nawet nie potrafisz zrozumieć, jak bardzo wielkim nazwiskiem jest Lewandowski za granicami kraju. Jest już marką, nie tylko fantastycznym piłkarzem. Moje pytanie brzmi: który z naszych piłkarzy jest drugi w kolejności do bycia brandem?

Jeśli nie chcecie wierzyć Michałowi lub mnie, to posłuchajcie wypowiedzi Roberta Lewandowskiego podczas wywiadu z Tomaszem Smokowskim: „Skromność mi przeszkadzała”. Trenerzy powtarzają jak mantra ze zawodnik musi być pewny siebie i umieć podejmować decyzje. Czy zatem Ci sami trenerzy, działacze są pewni siebie i umieją podejmować dobre szkoleniowo-menadżerskie decyzje?

„Udało się to jednak dopiero Kazimierzowi Górskiemu, z czego wynikał jego sukces? „Najlepsze założenia, a więc style, szkoły i systemy, aby przynieść oczekiwane efekty, musiały mieć odpowiednich wykonawców. A ja na takich trafiłem””. Będziemy czekać dalej 100 lat na kolejne współistnienie super trenera i grupy super-zawodników, czy jednak możemy temu trochę pomóc, jako polska rodzina piłkarska? Bo dywan osiągnięć największych polskich trenerów zaczyna się kurczyć, a stos problemów rośnie. I ten właśnie dywan może już za moment nie przykrywać tak skutecznie, jak to ma miejsce teraz.

Michał napisał rzetelny rys historyczny współczesnym piłkarskim językiem. Jeśli masz otwartą głowę dostrzeżesz tam ukryty apel o braku zaufania do szczęścia, którym byliśmy obdarzeni jako piłkarski naród. Szczęściu trzeba pomóc, tak. Jak przeczytasz książkę, dowiesz się, kto powiedział: „należy to podlać benzyną i podpalić”. Wolę jednak wierzyć, że takie drastyczne środki, by ulepszyć nasza piłkę, potrzebne nie są. Myślę, że trzeba zrozumieć, że na szczęściu daleko się nie pojedzie. Chyba, że zadowala Cię jako czytelnika medal z lat 80 lub jeden mecz na Wembley z lat 70. Mnie nie. Po lekturze książki zrozumiesz, że Michała też.

„Polska myśl szkoleniona”, Michał Zachodny, 2022, Wydawnictwo SQN

Autor

O Autorze

Dodaj komentarz