„ego to twój wróg” Ryan Holiday

&

Ego ma pejoratywny wydźwięk. Nie kojarzy się z niczym dobrym. I masz rację. Można pomyśleć, że równoważne będzie dla niego pojęcie pewności siebie. Jednak nie ma tak łatwo. Można być pewnym siebie, a jednak nie mieć niebezpiecznego ego.

Liczba cytatów zawierających słowo „ego”, z jakimi mierzymy się codziennie, jest niezaskakująco duża. Myślę, że to łatwy sposób oddziaływania na zainteresowanych. Rzucić hasło o ego, najlepiej napisać: „nie miej ego, a będziesz zwycięzcą”. Tylko koniec końców nic to nie wnosi, bo raz, że same hasła są infantylne, powierzchowne i populistyczne a dwa — niebazujące na przykładzie. Są po prostu rzucone w eter. Tak samo, jak kiedy kolejny z coachów rzuca się, miota i uderza pięściami w powietrze czy klatę, gdy wygłasza swoje wielkie przemowy motywujące. To tak nie działa i to już wiemy. Pamiętasz ostatnie hasło albo powiedzenie związane z posiadaniem „ego”? Ja też nie.

Ryan Holiday napisał książkę, która może błędnie z okładki bije hasłem, że „Ego jest twoim wrogiem”. A JFK nie żyje. To i to nie ulega wątpliwości. Bo czy ego było kiedyś przyjacielem? No właśnie. Ale wiesz też, że książki po okładce nie możesz oceniać. Tej też nie oceniaj. Skup się na cierpliwym odkrywaniu treści. Bo nią ta książka wygrywa. Podaje Ci na tacy historyczne przykłady ludzi sukcesu. Namacalne przykłady. Nie będzie tu haseł autora, że ego jest złe. Mowię to w uproszczeniu, bo publikacji tak zarysowanych jest już wystarczająco wiele. Nie sądzę że lubimy ludzi, którzy mocno chcą się wyróżniać swoim wybujałym ego.

Raymond Domenech (selekcjoner reprezentacji Francji w latach 2004-2010) w książce „Straszliwie sam” napisał, że jedyną przeszkoda do jakiejkolwiek wygranej jest właśnie ego. Jego Francji nie udało się w 2010 roku na MŚ. Inny wybitny szkoleniowiec, Fabio Capello mówił, że rozmyślanie o przeszłości i przywoływanie sukcesów to ego. On coś jednak w życiu wygrał, czyli wychodzi na to, że za dużo o swoich powodzeniach nie rozmyślał.

Inaczej jest z „ludźmi sukcesu, którzy nie potrafią dostrzec, czego ego nie pozwala im osiągnąć, ponieważ widzą wyłącznie swoje dokonania.” Jak często nas irytuje, kiedy ktoś ciągle przywołuje ten sam sukces i to z poprzedniego wieku lub dekady. Nic, tylko nazwać to łechtaniem ego. I nie mam tu na myśli wyłącznie środowiska piłkarskiego, ale każdego obecnego w naszym życiu. Sam autor na pierwszej stronie mówi jasno: „Potrzeba bycia lepszym niż kimś więcej niż docenianym za coś ponad wszelką rozsądną potrzebę – to właśnie ego”. Sam łapię się od czasu do czasu na tym, że wspominam pewne wyniosłe chwile ze swojego, krótkiego wciąż życia. Częstotliwość drastycznie spadła, bo zrozumiałem, że nie warto rozczulać się nad przeszłością. Było, minęło, maszerujemy dalej. Dlatego stwierdziłem, że ta książka przyda się każdej trenerce i trenerowi. Bez względu, czy uważasz, że masz ego, czy też nie. Tak długo, jak nie ocenisz tej książki po okładce i podejdziesz do tematu z otwartą głową, wiem, że ta lektura będzie bardzo owocna. Dla Ciebie, a potem może dla Twojego otoczenia. Bo przecież przerośnięte ego to problem nie tylko piłki nożnej, prawda?

Kojarzysz Metallicę? To legendarna marka, więc pytanie z poprzedniego zdania zakrawa na retoryczne. To „amerykański zespół heavymetalowy i thrashmetalowy założony w Los Angeles w Kalifornii w 1981 roku przez Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha. Uważany za jeden z najważniejszych, najbardziej wpływowych zespołów metalowych”. Jednym z jego gitarzystów jest Kirk Hammett. Joe „Satch” Satriani to „amerykański wirtuoz gitary elektrycznej, wokalista oraz kompozytor”. Dwie wielkie marki w muzyce światowej. Liderzy w swoich dziedzinach gitarowych. Tak różnych, że taka kolaboracja w teorii nie miałaby sensu. A ku zdziwieniu wielu połączyli siły. Bo „Kirk chciał nauczyć się tego, czego nie umiał, oraz lepiej opanować podstawy, tak by mógł dalej eksplorować nowy gatunek muzyki, w którym miał obecnie okazję się rozwijać”. Liderzy w swoich muzycznych dziedzinach. Coś jak dwa magnesy skierowane do siebie plusami. Fizycznie antagonistyczne, do momentu, kiedy jeden z nich — ten młodszy, ale znacznie bardziej znany Kirk — schował swoje ego do kieszeni. O ile w ogóle je miał, prawda? Wybrał świadomie Satrianego na swojego mecenasa i mentora. Został oddanym padawanem, bo chciał się zrobić krok do przodu. Przy swoim kosmicznym statusie, oddał się w ręce mistrza. Rozpoznał większego od siebie, poczuł wyjątkową inspirację i udał się w tę podróż. Wszedł w proces z otwartą głową. Rozpoczął wnikliwą naukę od absolutnych podstaw. Nie chciał pominąć decydujących szczegółów. „Wykształcenia nie da się »wykombinować«. Nie ma tu drogi na skróty – każdego dnia musisz ciężko pracować.” Ten rozdział, nieprzypadkowo, nazywa się „Become a Student”. I teraz wyobraź sobie, że w naszym świecie Pep spędza czas z Mou, jeden z nich chowa ego do spiżarni i uczy się podstaw piłki nożnej. Jak myślisz, możliwe?

Fragmenty o muzyce były swoistą uwerturą do kolejnych, mocniejszych rozdziałów, gdzie ego mogło wyrządzać większą krzywdę niż nietrafione nuty. Mam na myśli wojsko, armię, żołnierzy i wojnę. Najważniejsze teksty dotyczyły tych, którzy byli, są i będą odpowiedzialni za życie lub śmierć swoich podwładnych. Dowódcy. Pojedyncze osoby odpowiedzialne za setki lub tysiące żyć. Pole bitwy to nic innego, jak kwestia życia lub śmierci. Jeśli mówimy o presji, to tu można znaleźć definicję tego pojęcia. Maszerujesz albo giniesz. I to właśnie ego potrafi być tym czynnikiem decydującym. Jednostka z wybujałym ego, niezdrowym i oderwanym od rzeczywistości postrzeganiem sytuacji.

Zdarzali się w historii tacy dowódcy, którzy idealnie występowali przed ludźmi, wielcy mówcy. Demagodzy, teoretyczni liderzy, ale praktyczni tchórze. Ostatecznie nie potrafili nawet wypełnić misji bycia fasadą misji. Ego. Nie pozwalało im zrozumieć, że trzeba słuchać swoich podwładnych, tych aktywnych żołnierzy, tych najbliżej całej akcji. Bez wiedzy z pola bitwy, z głową wypełnioną głupotami, potrafili zachowywać swoje pozycje dowódcze i zbierać ostateczne laury za wygrane. Takie sytuacje miały miejsce w przeszłości dalszej i bliższej.

Znasz historyczne pojęcie „Planu Marshalla”? To był proces naprawczy Europy po II Wojnie Światowej. Jedna wielka pożyczka na odbudowę państw europejskich. A nazwa pochodzi od jednego z największych generałów amerykańskiej Armii – George’a Marshalla. Według świadków i towarzyszy wojen, był człowiekiem pozbawionym ego i negatywnej tożsamości. Zdobywane kolejne gwiazdki nie robiły na nim wrażenia, mogłoby ich w ogóle nie być. General Marshall pozostawał taki sam na przestrzeni całej swojej kariery, choć pewnie sam zanegowałby samo pojęcie „kariery” właśnie. Symptomatyczny moment, oddający jego psychikę, miał miejsce w bardzo prozaicznej sytuacji. Każdy generał miał malowany obraz. „Po wielu sesjach i cierpliwym stosowaniu się do próśb w końcu usłyszał od malarza, że obraz jest już gotowy, a generał jest wolny. Marshall wstał i zaczął wychodzić”. „Nie chce pan zobaczyć obrazu?” – zapytał artysta. „Nie, dziękuję – powiedział Marshall z szacunkiem i wyszedł”. Wraz z kolejnymi tytułami wojskowymi, będzie coraz więcej mediów i wszechobecnej uwagi. Marshall jest przykładem, jak postępować niezmiennie w obliczu sukcesu. Skromnie i nieegocentrycznie. Pomimo wszystkich kuszących benefitów wynikających z dobrych rezultatów wykonanej pracy. „Pozory mylą. Posiadanie autorytetu nie jest tym samym, co bycie autorytetem. Posiadanie prawa i bycie prawym też nie są tożsame”. „To właśnie skutki słuchania ego, które przekreśla to, co ważne i zastępuje je tym, co nieistotne”. Piłka nożna potrafi rozpuścić rzeczywistość, znacznie bardziej, za znacznie mniej.

To była kolejna książka, która zaznaczałem na potęgę. Przyznaje się. Nie mogłem przejść obojętnie wokół takiego zbioru mądrych słów. Tak, jak napisałem w pierwszym akapicie, to nie jest lektura, która powie Ci „uderz się w pierś i będziesz wielki” albo „nie bądź egoistą, przecież to nie jest dobre”, a następnie powtórzy te zdania w każdym rozdziale po kilkanaście razy. Powtarzalność powinna tworzyć rezultaty i autonomię, ale nie w obliczu takich tendencyjnych i bezpodstawnych haseł. Przykłady historyczne, na których oparty jest ten druk, budują aurę wiarygodności.

Powiesz, że przecież to brzmi momentami jak bajka. To powiem, że wolę właśnie taką bajkę o ego zbudowaną wokół Metalliki, Napoleona, trenerów NBA. Ba, pojawia się nawet Marlon Brando. „Wykonywanie dobrej roboty to wyzwanie. Wyczerpuje, zniechęca, przeraża – wprawdzie nie zawsze, ale gdy jesteś w trakcie prac, możesz poczuć się w ten sposób. Mówimy, aby zapełnić pustkę i ucieszyć niepewność. Pustka – powiedział kiedyś małomówny aktor (jeśli tacy w ogóle istnieją) Marlon Brando – dla większości ludzi jest przerażająca”. Ojcu Chrzestnemu wypada uwierzyć.

„Talent to tylko punkt wyjścia” – to hasło Irvinga Berlina wbijamy w głowę zawodnikom od najmłodszych lat. „Nasze ego chce, aby pomysły i to, że do czegoś aspirujemy, wystarczało. „Świadome życie w chwili obecnej wymaga odwagi. Zamiast żyć w oparach abstrakcji, wybierz namacalną rzeczywistość, nawet jeśli jest to niewygodne – a zwłaszcza w takich momentach. Bądź częścią tego, co się wokół Ciebie dzieje. Karm się tym, dostosuj się pod tym kątem. Nie masz przed kim się popisywać. Masz tylko pracę do wykonania i lekcje do nauczenia we wszystkim, co Cię otacza”.

Myślę, że ta książka powinna być obowiązkową na przykład dla polityków. Jednak oni inteligencją, jeśli jakąkolwiek mają, świecą znacznie gorzej niż rozświetloną aurą własnego ego. My, ludzie sportu, mamy znacznie wyższe poziomy wartości ludzkich. Dlatego ten druk, będzie fantastycznym uzupełnieniem twojej biblioteki. Henry Ford powiedział: „Nie możesz zbudować swojej reputacji na podstawie tego, co zamierzasz zrobić”. „Fakty są lepsze od marzeń”. To z kolei zdanie z Churchilla.

Byłem ostatnio na rozmowie o pracę. Zapytano mnie, co mogę wnieść do drużyny, grupy ludzi. Nazwij to, jak chcesz. Powiedziałem, że otwartą głowę, chęć nauki i brak ego. W krainie rekinów powiedziałem, że nie chcę gryźć.

Jak myślisz, dostanę tę prace?

Cytaty wykorzystane w recenzji pochodzą z książki „Ego”.

„Ego to twój wróg”,Ryan Holiday,2017, tł. Tomasz Walczak, Wyd, Onepress

Autor

O Autorze

Dodaj komentarz